Ortler 03-2014
Skitury » Ortler 03-2014
Południowy Tyrol - kliknij na mapie, aby powiększyć
Park Narodowy Stelvio - kliknij na mapie, aby powiększyć
W marcu 2014r zorganizowałem wycieczkę skiturowa w masywie Ortler, we włoskich Alpach (Południowy Tyrol). Było nas 4 uczestników: Mirek, Piotr, Tomek i ja (też Tomek). Przez 6 dni wędrowaliśmy od schorniska do schroniska i zdobyliśmy 5 szczytów, każdy ponad 3700m.
Miejsce
Ortler - jest to masyw górski we włoskich Alpach, a dokładnie w Poludniowym Tyrolu. Najbliższe znane miejscowości to Bormio, Livigno. Tura rozpoczęła się i zakończyła w Sulden.
Termin
Wyjazd następił w sobotę , 8 marca 2014 samochodem z Krakowa i zakończył w Krakowie, w sobotę wieczorem 15 marca w Krakowie.
Poniesione koszta
Łacznie wydaliśmy poniżej 2000 zł na osobe, wliczając piwo, wino, prysznic itd. i moim kosztem przygotowania wyjazdu.
Program skitury.
Dzień | Data | Opis | Suma podejść | Suma zjazdów |
---|---|---|---|---|
1 | 08-03-2014 (sobota) |
Wczesnym rankiem wyjazd samchodem z Krakowa , przez Wrocław (skąd zostałem zabrany), Drezno, Monachium i Garmisch Partenkirchen do Trafoi , gdzie zatrzymaliśmy sie na nocleg. Tam zostawiamy samochód na kolejne 6 dni. | ||
2 | 09-03-2014 (niedz.) |
Etap 1: Przejazd autobusem (8:30) do Sulden (1902m) i wyjazd wyciągiem Kanzel na wys. 2360m. Doliną Zayfall i lodowcem Zayferner na przełęcz dell'Angelo (3337m). Wycof do schroniska Dusseldorfe Hutte (2721m) i awaryjny nocleg w pomieszczeniu zimowym "Winterraum". | 977m | 1435m |
3 | 10-03-2014 (poniedz.) |
Etap 2: Przed 8;00 zjazd do Sulden, a nastepnie kolejką (gondola) na wysokość 2850m. Podejście lodowcem Suldenferner na Suldenspitze i dalej do schroniska Rifugio Casati (3269m). Zjazd lodowcem Langenferner do schr. Marteller Hutte 2610 m. | 638m | 900m |
4 | 11-03-2014 (wtorek) |
Etap 3: Ze schr. Marteller Hutte 2610 m podejście lodowcem Zufallferner na szczyt Monte Cevedale 3769 m. Zjazd na południe lodowcem Vedretta de la Mare okrążając skały Monte Rosole (punkt 3246m) i podejście tym samym lodowcem na szczyt Palon de la Mare 3703 m. Zjazd zachodnim zboczem do schr. Rifugio C. Branca 2493 m. | 1616m | 1733m |
5 | 12-03-2014 (środa) |
Etap 4: schr. Rifugio C. Branca 2493 m - Lodowiec Forni - Punta San Matteo 3678m - Lodowiec Forni- schr. Rifugio C. Branca 2493 m. | 1265m | 1265m |
6 | 13-03-2014 (czwartek) |
Etap 5: Ze schroniska Rifugio C. Branca (2493m) podejście doliną Val di Rosole na przełęcz pomiędzy M. Pasquale (3553m) i M. Cevedale (3769m). Wejście na M. Pasquale (3553m) i powrót na przełecz, a następnie zjazd lodowcem Vedretta di Cedec do schroniska Rifugio Pizzini-Frattola 2706 m. | 1060m | 847m |
7 | 14-03-2014 (piątek) |
Etap 6: Ze schroniska Rifugio Pizzini-Frattola 2706 m podejście lodowcem Vedretta del Gran Zebru i dalej kuluarem na przełęcz Konigsjoch (3293m). Wejście na szczyt Gran Zebru 3851m (Konigspitze) i zejscie tą sama drogą i kuluarem do podstawy ściany. Krótki zjazd i podejście na przełęcz Cedec (3238m), skąd zjazd do Sulden (1902m) i zakończenie skitury. Przejazd samochodem przez Samnaun (strefa wolnocłowa) do Landeck na nocleg. | 1375m | 2133m |
8 | 15-03-2014 (sobota) |
Przejazd samochodem przez Garmisch Partenkirchen, Monachium, Drezno i Wrocław do Krakowa. |
Mapa 1 etapy skitury: Sulden - przelęcz dell'Angelo(3337m) - Dusseldorefer Hutte (2721m) - Sulden - kliknij na mapie, aby powiększyć
Do pobrania: Ślad GPS 1 etapu skitury w formacie .gpx
Etap 1
Pierwszego dnia mieliśmy ambitny plan podejścia na przełęcz Rosim (3288m) lub przełęcz dell'Angelo (3327m), zjazd lodowcem Laaser Ferner do punktu 3050m, podejście na przełęcz Livi (3193m) i zjazd do schroniska Zuffrithause (1880m), wg przewodnika O'Connora.
Zgodnie z planem wyjechaliśmy z pensjonatu Tucket w Trafoi autobusem o 8:30 do Gamagoi (pensjonat załatwił zatrzymanie autobusu przed wejściem), a stamtąd skomunikowanym autobusem do Sulden. W Sulden trzeba zapytać sie kierowcy, gdzie wysiąść do wyciągu Kanzel, gdyż nie jest to takie oczywiste. Wyciągiem Kanzel, za €10/os. wyjechaliśmy na wysokość 2348m, gdzie znaleźliśmy się już po 10:00. Zdecydowaliśmy, że przejdziemy przez przełęcz dell'Angelo i trawersem rozpoczęliśmy podejście w kierunku (nieczynnego) schroniska Dusseldorfer Hutte (2721m). Sporo czasu zajęło nam zakładania nowego śladu i wyszukanie optymalnej drogi. W pobliżu schroniska znaleźliśmy się okolo godziny 13:00. Na przełęcz zostało jeszcze 600m przewyższenia, co przy naszym tempie wskazywało, że znajdziemy się tam po 16:00. W rezultacie na przełęczy byliśmy o 16:30. Niepotrzebnie tuż przed przełęczą skręciliśmy po śladach łatwym terenem w lewo, zamiast skierować sie na prawo i w rakach wejść bezpośrednio na przełęcz. W rezultanie okazało się, że w miejscu grani, gdzie znaleźliśmy się, po drugiej stronie jest zbyt stromo, aby zjechać, natomiast z właściwej przełęczy zjazd jest bezproblemowy.
Światła pozostało na mniej niż 2 godziny, a przed nami nieznany teren - zjazd Laaser Ferner i podejście ok. 150m na przeł. Livi. Potem problematyczne zejście z Livi (raporty o problemach ze znalezieniem bezpiecznego zejścia) i zjazd 1300m do schroniska Zuffrithause. Dodatkowo byliśmy już dość zmęczeni (brak aklimatyzacji). W takich okolicznościach podjęliśmy jedyną słuszną decyzje o „wycofie” do Sulden. Zjazd był fantastyczny, w dużej części w puchu (płn.- wsch. wystawa). Do schroniska Dusseldorfer Hutte dotarliśmy tuż przed 18:00, słońce miało się ku zachodowi. Przed nami było jeszcze 700m zjazdu w nieznanym terenie, w dolnej partii w lesie. Śnieg - to szreń łamliwa, a my znacznie zmęczeni. Dalsze kontynuowanie zjazdu, głównie po ciemku, na czołówkach mogło sie zakończyć upadkiem z klifu, kontuzją lub spędzeniem nocy w jamie śnieżnej. W tej sytuacji zadecydowałem o pozostaniu w pokoju zimowym (Winteraum) schroniska Dusseldorfer Hutte. W pokoju były przygotowane prycze i znaczna ilość kocy. Były garnki, talerze, kubki itd, ale brak było czegokolwiek do roztopienia lodu i śniegu na wodę, a my byliśmy spragnieni i bez wody. W końcu wykorzystaliśmy klika dużych świec do podgrzania garnka z lodem. Do konstrukcji posłużył kosz na śmieci, w którym umieściliśmy 3 świece, a na koszu położyliśmy garnek. Po 3 godzinach mieliśmy po kubku wody dla każdego. Spać położyliśmy się ubranie we wszystko co mieliśmy - czapki, rękawiczki, kurtki Goretex i przykryci 3-4 kocami naraz. Tak spaliśmy do rana i nawet nie było nikomu zimno. Mirek miał dyżur przy garnku ze śniegiem na świecach. Budzik nastawiał co 2 godziny i dokładał śniegu. W ten sposób rano, dla każdego uzbierało się po pół litra wody.